WAKACYJNIE

Pięć zwrotów zainspirowanych wakacjami:

1. bury one’s head in the sand chować głowę w piasek; unikać konfrontacji

‘If you don’t think you have got a gun crime problem you are burying your head in the sand.’

2. hot airobietnice bez pokrycia; puste słowa

‘You can expect world leaders to be talking a lot of hot air about climate change today.’

3. Indian summerbabie lato; złota jesień (również szczęśliwy okres u schyłku życia lub kariery)

‘They had had enough of hot and muggy Indian summers.’

‘He, for his part, is enjoying an Indian summer at the end of a career that has often been a struggle.’

4. There are plenty of fish in the seatego kwiatu jest pół światu; świat nie kończy się na jednej osobie

‘Because if a relationship doesn’t work out, they know there are plenty more fish in the sea.’

5. dog days of summerokres letnich upałów

‘It is August, the dog days of summer, the time of squeezing hands during beach barbecues and back-to-school sales.’

Wszystkie przykładowe zdania pochodzą ze słownika Oxford Dictionary of English.

9 PYTAŃ ZAMIAST HOW ARE YOU

Jakich użyć słów, aby nie powtarzać za każdym razem monotonnie „How are you”?

Wybraliśmy kilka propozycji, które lubimy i których używają rodzimi użytkownicy języka:

1. What’s new with you?

2. How’s it going? (informal; use this one with friends)

3. How have you been recently/lately?

4. How are you doing today?

5. What’s up? (informal; use this one with friends)

6. How are you keeping? (informal; use this one with friends)

7. How’s life?

8. How do you do? (appropriate in very formal situations)

9. Is everything OK?

Czy macie jakieś swoje ulubione zwroty na powitanie i small talk? Podzielcie się proszę w komentarzach :-).

JAK NIE POZWOLIĆ, BY JĘZYK NAM ZARDZEWIAŁ

Jak długo już uczysz się języka obcego? Miesiące, lata?

Nauka języka obcego to świetna inwestycja (investment). Nikt nie neguje (deny) przydatności posługiwania się obcą mową. Z taką inwestycją jest jednak jak z nieruchomością.

Zakup nieruchomości (property, real estate) wiąże się ze sporymi kosztami. Aby nabyć takową musimy zdobyć się na wiele wyrzeczeń (self-sacrifices) przez wiele lat. Dlaczego więc tak wielu z nas się na to decyduje? Nieruchomość daje nam poczucie bepieczeństwa (sense of security) oraz wizję zysków w przyszłości. Żeby tak się naprawdę stało, nie kończymy naszych starań na złożeniu podpisu w kancelarii notarialnej (notary’s office).

Koszmarem każdego właściciela jest fakt utraty wartości mienia. Dlatego też trzeba je w sposób należny utrzymywać (maintain). Czas, środki i uwaga są niezbędne, by nasz dom był w dalszym ciągu atrakcyjny oraz spełniał funkcję, dla którego go nabyliśmy.

Analogicznie język również wymaga naszej uwagi by nie popadł w ruinę (crumble). Jak najlepiej się za to wziąć (to go about it)? Na pewno NIE wkuwać (swot / cram) słówek na pamięć czy torturować się suchymi tabelkami z książki do gramatyki. W ten sposób zapamiętamy te informacje na krótką metę. Zadziała stara zasada 3 Z – zakuj, zdaj, zapomnij!

Staraj się zanurzyć w języku (immerse yourself in a language). W wolnej chwili słuchaj audiobooków bądź podcastów. Wystaw się (expose yourself) na działanie danego języka. Kiedy będziesz słuchał języka wypowiadanego w sposób naturalny, swobodny a nie książkowy, usłyszysz często powtarzające się struktury gramatyczne, czy odmiany czasowników. Z czasem automatycznie zaczniesz rozpoznawać wzorce (patterns), które będzie łatwiej zapamiętać.

Nieużywany organ zanika, tak mówią (so they say). Podobnie jest z narządem mowy. Jeśli nie będziemy regularnie mówić w danym języku, będzie nam coraz trudniej zebrać myśli (gather wits) i płynnie się wysłowić.

Kiedy podliczymy (sum up), ile środków wydaliśmy na naukę języka, to z pewnością dojdziemy do wniosku, że szkoda by było z każdym miesiącem tracić po trochu tę umiejętność. Działając zawczasu (in advance) możemy mieć pewność zwrotu z poniesionej inwestycji (return on investment).

STANISŁAW BARAŃCZAK WIELKIM TŁUMACZEM BYŁ

To nie żartobliwa (humorous/playful) satyra (lampoon) w stylu gombrowiczowskiego Słowackiego, choć aluzja (allusion) jest oczywista. Barańczak to dla mnie postać ikoniczna (iconic figure), językowa doskonałość, polot (flair), kunszt (artistry) i precyzja (precision/accuracy). Chcę wyrazić uznanie dla (pay tribute to) jego mistrzowskiego rzemiosła, które zachwyciło (delighted) mnie, gdy po raz pierwszy natknęłam się na jego przekład (translation) znanej piosenki “Let’s Do It, Let’s Fall in Love” Cole’a Portera, wykonywanej przez tak wielu muzyków, w tym rzecz jasna Ellę Fitzgerald oraz Louisa Armstronga. Tłumaczenie jest tak figlarne (teasing), jowialne (jovial) i zawadiackie, że za każdym razem zadaję sobie pytanie, jak giętki (supple) język mieć trzeba, żeby wymyślić takie frazy. Już samo tłumaczenie tytułu jest tak nieoczywiste, a jednocześnie proste, jedyne słuszne: “Let’s do it” – „Leć w duet”. Rozwiązanie na zasadzie podobieństwa brzmienia (sound) wyrazów, z zachowaniem przesłania (message), a więc myśli autora. Genialny umysł (brilliant mind) który pierwszy na to wpadł. Odsyłam do całego tekstu piosenki, aby pozachwycać się bardziej. Poniżej fragment tłumaczenia:

Dlatego

skleć duet,

spleć w duet

twój i jej osobny piruet,

wzleć w duet

z dwu serc jak z twierdz.

U pszczółek,

jaskółek,

pustułek

szukaj prostych szczęścia formułek

o mocy

dwa mega – Herz.

Kunszt Barańczaka uwidacznia się zwłaszcza w przekładach poezji skomplikowanej treściowo, paradoksalnej oraz wyrafinowanej formalnie. Jest szczególnie wrażliwy na (sensitive to) efekty dźwiękowe – pamiętam, jak omawialiśmy na zajęciach literatury angielskiej wiersz (poem) Edgara Allana Poe „Kruk” (“The Raven”), w którym to powtarzające się na końcu strof (verses/strophes) “nevermore”, a więc dosłownie „nigdy więcej”, Barańczak oddał jako „kres i krach” – zachowując brzmienie przypominające krakaniu (cawing) kruka.

Wymyśla on nawet nowe formy literackie (literary genres), takie jak „fonet” – utwór pisany po polsku, ale w taki sposób, aby naśladować fonetykę języka obcego.

Limeryki (limericks) to kolejny dowód na niezwykłą kreatywność (creativity/inventiveness/ingenuity) Barańczaka okraszoną chirurgiczną precyzją (surgical precision) w doborze słów (choice of words) oraz rubasznym poczuciem humoru. (Tak zreszta nazywa się tom wierszy (poetry collection) Barańczaka, którego tytuł zdefiniował on następująco: „Chirurgia – jedyna / w medycynie dziedzina, / która leczy kalecząc, tnąc bezwzględnym ostrzem.”)

Absurdalny (ludicrous) limeryk Edwarda Leara w tłumaczeniu Barańczaka:

There was an old Man of Quebec

A beetle ran over his neck;

But he cried, ‘With a needle,

I’ll slay you, O beadle!’

That angry Old Man of Quebec

Pewien starszy mężczyzna z Quebecu

Zwrócił się do robaka: „Robeku!

Pełzniesz mi przez serwetę,

Lecz i tek wnet cię zgnietę!” –

Ta wymowa jest typowa w Quebecu

Inne ironiczne i błyskotliwe tłumaczenia to przekład dowcipnych refleksji Ogdena Nasha:

Candy

Is dandy;

But liquor

Is quicker.

Kawa

Się nadawa

Lecz gorzała

Szybciej działa.

In the world of mules

There are no rules.

W świecie mułłów

Nie ma regułłów.

To oczywiście niewielki przedsmak (foretaste) lingwistycznych pyszności. Ucztować (feast) można bez końca. Zainteresowanych anglofilów (Anglophiles) oraz amerykanofilów (Americanophiles) odsyłam do książek Barańczaka: „Fioletowa krowa. 333 najsławniejsze okazy angielskiej i amerykańskiej poezji niepoważnej od Williama Shakespeare’a do Johna Lennona. Antologia” oraz „Ocalone w tłumaczeniu: szkice o warsztacie tłumacza poezji z dodatkiem małej antologii przekładów-problemów”.

ALE KINO! 🎥

Wyjście do kina (going to the movies; going to the cinema) jest przyjemną i popularną formą rozrywki (form of entertainment). Oczywiście filmy oglądamy nie tylko na dużym ekranie (on the big screen), nazywanym również srebrnym ekranem (silver screen), ale również w zaciszu domowym (at home).

Internet pełen jest rankingów (rankings) najlepszych filmów (the best movies), które musimy obejrzeć. Czasami są one podzielone na różne gatunki (genres), począwszy od ekscytujących filmów akcji (action films) pełnych pościgów samochodowych (car chases) oraz bójek (fights), poprzez zabawne (amusing, hilarious) komedie (comedies), które sprawiają, że się śmiejemy (make us laugh) lub wręcz tarzamy się (roll in the aisles) albo płaczemy ze śmiechu (cry with laughter), a skończywszy na wzruszających (moving, touching) dramatach (dramas), przez które ronimy łzy (shed tears).

Chyba każdy z nas wytypowałby jednego ze swoich ulubionych (favourite) reżyserów (directors), aktorów (actors) lub aktorek (actresses). Nieco więcej trudności moglibyśmy mieć z wymienieniem nazwisk scenarzystów (screenwriters), kostiumografów (costume designers) czy kamerzystów (Sg. cameraman; Pl. cameramen). Wszyscy oni odgrywają kluczową/ważną rolę (play a crucial/key/important role) w produkcji filmu. Niebagatelne znaczenie ma ścieżka dźwiękowa (soundtrack); na pewno nucicie czasem pod nosem (hum) jakąś chwytliwą melodię (catchy tune), która ma to do siebie, że wpada w ucho (stays/sticks/get stuck in your head).

Dlaczego niektóre filmy stają się przebojami kinowymi (blockbusters) oraz kasowymi (box office hit), inne zaś dostają łatkę kompletnej klapy (flop)?

Czy to wciągająca fabuła (gripping plot), realistyczne postaci (realistic characters), świetna obsada (brilliant cast), czy pierwszorzędna gra aktorska (top-notch acting)? A może coś nieco bardziej nieuchwytnego (elusive)? Wrażenia (impressions) lub emocje (emotions) i wspomnienia (memories) wywołane i przywołane danym filmem (stirred up)? Jakkolwiek by było, takie filmy z pewnością warte są obejrzenia (worth watching).

KOLEJKOWY ZAWRÓT GŁOWY

Kupując bilet do metra (subway (AE)) nie opłacamy jedynie kosztów przejazdu (fare fee). To bilet do teatru. System kolejki podziemnej charakteryzuje się przepływem ogromnej ilości i różnej maści ludzi w ciągu doby (day). Pobyt (stay) w metropolii (metropolis) daje nam okazję do obserwowania pięknej różnorodności (diversity) ciał, ubrań, modnych dodatków (accessories) czy fryzur. Wszystkie te osobistości poruszają się żwawo (briskly) i sprawnie (efficiently). Jeśli mamy możlwiość spojrzeć na taki tłum z góry (from above) wydaje się on być jedną masą, która zachowuje charakterystkę (characteristics) typową dla płynu (fluid). Rozlewa się (pours out) po rozsunięciu się drzwi wagonu (car) niczym woda po otwarciu śluzy (lock) na rzece. W godzinach szczytu (rush hour) wyskakują z pociągu jak ciecz (liquid) pod wysokim ciśnieniem (under high pressure).  Ludzie Ci tańczą między peronami (platforms) i schodami ruchomymi (escalators) w rytm ich harmonogramów (schedule). To codzienne przedstawienie (performance) nigdy nie składa się z tej samej obsady (cast).
Płyn ten nie jest oczywiście jednorodny (homogeneus). Dla nowo przybyłego (newcomer) może się  wydawać, że każda osoba próbuje wywrzeć jak największe wrażenie na współpasażerach i odrózniać się (differ) jak bardzo to tylko możliwe (as much as possible). To jednak w mieście takim jak Nowy Jork nie przychodzi z łatwością (doesn’t come easy). Pokazuje to anegdota (anecdote) z Salvadorem Dalim. Kiedy w 1934  przybył on po raz drugi to tegoż miasta postanowił wymachiwać (wave) dwumetrowym bochenkiem (loaf) chleba. Ku rozczarowaniu (disappointment) kontrowersyjnego (controversial) artysty żaden z obecnych paparazzich nie zwrócił na niego uwagi. Do dziś Nowojorczycy (Newyorkers) nie należą do osób, na których można łatwo zrobić wrażenie (easily impressed person).
Trudo jednak by taki spektakl (performance) dostrzegła (notice) i doceniła (appreciate) osoba stale tam mieszkająca. Szalony pęd życia w takim miejscu zmusza (forces) do wykorzystywania czasu w kolejce na nadrobienie (to catch up with) lektury, wsłuchanie się w nowy album, czy po prostu sen. Ktoś, kto przybywa z zewnątrz (outsider) i jest nieprzywykły (unaccustomed) do takiej rozmaitości (variety) będzie oszołomiony (dizzy) tym, co zobaczy.

BEZPIECZNE LATANIE 🛩

Latanie w dalszym ciągu pozostaje bezkonkurencyjnie (unbeatably) najbezpieczniejszym (the safest) środkiem transportu (means of transportation).

Miniony rok (past year) był rekordowy pod względem liczby pasażerów obsłużonych przez linie lotnicze (airlines).

Raport przygotowany przez holenderską (Dutch) firmę konsultingową zajmująca się lotnictwem (aviation), To70, opublikowała raport za rok 2017. Podaje on, że w minionym roku zaraportowano jedynie dwa wypadki śmiertelne (fatal accidents) z udziałem małych samolotów z napędem turbo śmigłowym (turbo-prop aircraft) a życie straciło 13 osób. Żaden odrzutowiec (jet) w lotnictwie cywilnym nie rozbił się w roku 2017.

Adrian Young, pracownik naukowy (researcher) wyliczył, że prawdopodobieństwo (probability) tego, że samolot będzie uczestniczył w śmiertelnym wypadku (fatal accident) wynosi 1 do 16 milionów.

Pan Young nie przewiduje jednak, żeby ten trend miał się utrzymać (maintain). Po części (in part) ostatnie pozytywne dane (positive figures) są dziełem przypadku (rest on a good fortune).

Raport ostrzega, że urządzenia elektroniczne (electronic devices) w bagażu rejestrowanym (checked-in baggage) stanowią rosnące potencjalne zagrożenie (pose a growing potential danger): rosnące użycie baterii litowo-jonowych stwarza zagrożenie pożarem (creates a fire risk) na pokładzie samolotu (on board aeroplanes) jako że takie baterie są bardzo trudne do ugaszenia (difficult to extinguish) jeśli zajmą się ogniem (catch fire). Linie lotnicze szkolą członków załogi (crew members) w zwalczaniu pożarów na pokładzie.

Wielka Brytania ma najlepszą ewidencję bezpieczeństwa lotniczego (air-safety record) spośród największych nacji. Ostatni śmiertelny wypadek z udziałem brytyjskiej lini lotniczej miał miejsce 10go stycznia 1989. Wtedy to 47 osób zginęło, kiedy Boeing 737 rozbił się (crashed) nieopodal Kegoworth w hrabstwie (county) Leicestershire.

NOTKA O IRLANDII

Można nie lubić pluchy (Irish: slob; British: foul/wet weather), niskiego ciśnienia atmosferycznego (air pressure) od którego boli głowai często przemożnie chce się spać, lecz jest kilka rzeczy w Irlandii, dzięki którym zawsze z radością tu wracam.

Wszechogarniająca, olśniewająca (resplendent) zieleń (greenery) – nawet w mglisty (foggy) i pochmurny (overcast/cloudy) dzień, zieleń bije po oczach i odznacza się na tle przybrudzonych, szarawych (greyish) chmur. Dzięki wielkim połaciom zielonych pastwisk (pastures) i wiecznie zielonym (evergreen) roślinom Irlandia słusznie (rightly) określana jest mianem Szmaragdowej Wyspy (The Emerald Isle). Nazwy tej w odniesieniu do Irlandii po raz pierwszy użył urodzony w Belfaście poeta (poet) William Drennan. (Poniżej fragment (passage) jego wiersza (poem)).

Owce – trudno wyobrazić sobie irlandzki krajobraz (landscape) bez tych uroczych, beczących (bleating), skubiących trawę (grass-chomping) stworzeń (creatures). Dzięki nim wzgórza (hills), doliny (valleys) i równiny (plains) nabierają spokojnego (serene), sielankowego (idyllic) wyrazu.

Zamki – co najmniej (at least) 37 pięknie położonych (beautifully located) zamków, a do tego mnóstwo wież, baszt, klasztorów (monastery [~męski]; convent [~żeński]), kościołów oraz bibliotek, które zachwycają architekturą.

Klify – klify Moheru i klify Slieve League. Majestatyczne (majestic) urwiska (precipices) mające trochę tajemniczy wymiar; czasem jednak spowite tak gęstą mgłą (shrouded in fog/clothed in mist), że nic nie widać, choć oko wykol.

Przepyszne (scrumptious) scones -czyli brytyjskie ciastko, z kilku tylko składników, czasem z dodatkiem rodzynek (raisins). Smakują najlepiej ciepłe, podawane najczęściej z masłem, dżemem (preserve) oraz bitą śmietaną lub gęstą śmietaną zwaną clotted cream.

Wyjątkowy angielski – niełatwo zrozumieć Irlandczyka z okolic wiejskich (the countryside) ;-). Oprócz specyficznego (peculiar) akcentu, Irlandczycy używają charakterystycznych słów, na przykład:

grand = doing fine

What’s the story? = What’s up?

black stuff = Guiness

mush = pal

savage = cool

When Erin First Rose

(…)

Arm of Erin, be strong! but be gentle as brave;

And uplifted to strike, be still ready to save;

Let no feeling of vengeance presume to defile

The cause of, or men of, the Emerald Isle.

ZIMOWE NASTROJE

Co kojarzy nam się z długimi, zimowymi wieczorami? Myślę, że mamy podobne skojarzenia (associations; /əsəʊsɪˈeɪʃ(ə)ns/) – koc (blanket), zatopienie się w lekturze (being immersed in reading), kubek gorącego kakao (hot cocoa), do wyboru z bitą śmietaną (whipped cream) lub w ekstremalną niepogodę z piankami marshmallows :-).

Czasami jednak, zamiast słodkiego (sweet), mamy ochotę na bardziej cierpki (tart), ostry (sharp), aromatyczny (aromatic) smak (flavour). Idealnie sprawdzi się wtedy czarna herbata Earl Grey aromatyzowana olejkiem z bergamoty (bergamot oil), która jest ni mniej, ni więcej, jak odmianą pomarańczy (variety of orange). Sypana (loose-leaf tea/whole-leaf tea), czy też w torebkach (teabags) dostarczy naszym kubkom smakowym (taste buds) sporych przyjemności, jeśli dodamy do niej przyprawy (spices) takie jak (such as): imbir (ginger), cynamon (cinnamon), kardamon (cardamom), goździki (cloves) lub szczyptę (pinch of) gałki muszkatołowej (nutmeg).

Osobiście wolę zaopatrzyć się w laski cynamonu (cinnamon sticks) oraz strąki kardamonu (cardamom pods), w których znajdują się ziarna (seeds), niż w przyprawy te zmielone (ground) na proszek (powder). Ci, którzy uwielbiają słodycze (have a sweet tooth) dodadzą zapewne porządną łyżkę miodu (honey). Nawet niewielka ilość (faint hint) tych przypraw może sprawić, że wszystkie gorące napoje (hot beverages) będą wyśmienite (delectable)!

Smakowitej zimy!

MIGRACJE

Od roku, czterech miesięcy i trzech dni mieszkamy za granicą (abroad) naszej ojczyzny (homeland). Jesteśmy częścią wielkiego, ogarniającego cały świat zjawiska (phenomenon; plural: phenomena) migracji (human migration). Podziałów, form, powodów migracji jest co niemiara; zajmę się więc raczej nazewnictwem (nomenclature) osób, które migrują, jako że ludzie zawsze są najważniejsi.

Mimo że w Polsce już na razie nie mieszkam, wciąż jestem jej obywatelką (citizen); mam bowiem polskie obywatelstwo (citizenship). W jakimkolwiek mieście (city), miasteczku (town), kosmopolitycznej metropolii (cosmopolitan metropolis) będącej tyglem kulturowym (melting pot) lub na jakiejkolwiek wsi (village) mieszkasz, jesteś jej/jego mieszkańcem (resident).

Każda osoba, która zmienia miejsce zamieszkania, może być nazwana migrantem (migrant). Jeśli decydujemy osiedlić się w danym kraju na stałe, odnosi się do nas słowo imigrant (immigrant). Co ciekawe, ekspat (expatriate, expat) ma nieco inny odcień znaczeniowy w języku polskim i angielskim. Po naszemu oznacza on „wysokiej klasy specjalistę, który opuścił ojczyznę, aby pracować za granicą” (cyt. za: sjp.pwn.pl), po ichniemu zaś osobę, która mieszka poza granicami swojego kraju rodzinnego (native country).

Sporo słyszy się od jakiegoś czasu o uchodźcach (refugees), którzy napływają do Europy (flood into Europe). Według Konwencji Genewskiej uchodźca to osoba, która „na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem (persecution) z powodu swojej rasy (race), religii (religion), narodowości (nationality), przynależności do określonej grupy społecznej (social group) lub z powodu przekonań politycznych (political opinions) przebywa poza granicami państwa, którego jest obywatelem (…)”.

To tyle w sprawach migracji.